Twitter – co za badziew!

Witam wszystkich,

Od jakiegoś czasu nachodzi mnie ochota wyrażenia swojej negatywnej opinii na temat internetowego “hitu” ostatnich miesięcy. Tym razem chodzi mi o serwis Twitter.

Może jest to kwestia tego, że po prostu nie dociera do mnie idea mikroblogowania, lub faktu w jaki sposób zostało to wszystko wykonane. Być może ktoś z Was zechce mi wytłumaczyć o co chodzi i po co to jest?

Dosyć regularnie zaglądam na blog Pawła Wimmera, na którym można przeczytać ciekawe rzeczy i zszokowało mnie jak ten, dorosły i dojrzały człowiek, dostał fioła na punkcie Tweetera. Przez pewien okres czasu (właściwie do dziś) ponad połowa wpisów dotyczy kolejnych rozszerzeń, interfejsów, trików, narzędzi i programów wyłącznie dla Tweetera. Żenuje mnie to. Prawdopodobnie dlatego, że zwyczajnie nie rozumiem o co chodzi!

Największym szokiem dla mnie był opis metody (czy jak by to nazwać, nie wnikam), podziału wpisu (który w jak przystało na mikroblog ograniczony jest do bodajże 140 znaków) na kilka części, tak aby zmieścić dłuższą wiadomość. Przecież to jest czyste kretyństwo! Ja rozumiem, że w SMSach tak się robi, ale to dla tego że kiedyś wymyślono standard (jak na tamte czasy technologicznie optymalny), który zakładał ograniczenie. Po jaką cholerę ktoś najpierw wymyśla ograniczenie (nieracjonalne z jakiegokolwiek technicznego punktu widzenia), a potem tworzy obejście? Proszę, wytłumaczcie mi to!

Normalnie odwiedzając “hitowy” serwis internetowy liczę na to, że otworzy się szybki i płynnie oraz będzie czytelny i estetycznie. Ale nie Twitter. Otwiera się kilkadziesiąt sekund i nie ładuje potrzebnych elementów. Najlepiej wygląda jak nie załaduje arkusza stylów:

Twitter Pawła Wimmera

Nie chcę się dłużej pastwić nad tym serwisem, bo jest to pozbawione celu. Napisałem co chciałem od siebie przekazać. Będę zobowiązany, jeśli ktoś mi wytłumaczy jaki jest sens Twittera?

|

Komentarze (10) »

  1. Wimmer:

    28 Jul 2009 @ 19:48

    Drodzy studenci wydziału nauk ścisłych – aby się precyzyjnie wyrażać, należy trzymać się faktów, a fakty przeczą tezie o “połowie wpisów”. Co najwyżej 20 procent. To po pierwsze.
    Po drugie, nie Tweeter, tylko Twitter – no chyba że to taki wyraz dezaprobaty.
    Po trzecie, aby rozumieć Twittera, trzeba go regularnie używać – krytyka na podstawie “nie rozumiem, o co tu chodzi”, jest bez sensu. Chwyty w rodzaju “dojrzały człowiek dostał fioła” są poniżej pasa.
    Po czwarte, co jest żenującego w pisaniu o największym hicie Internetu?
    Z zarzutem długiego wczytywania zgadzam się – zdarza się to dość często.
    Akceptuję prawo wszystkich do krytyki, ale w polemikach proszę o rzeczowość, a nie emocjonalne bajdurzenie, zwłaszcza gdy kopie się kogoś po kostkach.
    No offence.

  2. goto:

    28 Jul 2009 @ 19:58

    Nie będę tutaj ukrywał, że wpis ten był po części pewną prowokacją (krytyka na podstawie “nie rozumiem, o co tu chodzi”), której celem było sprawdzenie odzewu. W żadnym wypadku nie chodziło o obrażanie czy “kopanie po kostkach” kogokolwiek bo to nie ma najmniejszego sensu.

    Chciałem (jak teraz czytam ten tekst to widzę, że może nie do końca mi wyszło) mocno skrytykować formę tego serwisu, a mniej jego ideę (choć nadal uważam, że jest bez sensu).

    Czytam poradnik internauty od długiego czasu i mnogość wpisów dotyczących twittera (przyznam się nie liczyłem, tylko strzelałem), która opanowała ten blog spowodowała, że jego jakość merytoryczna spadła w moich oczach. To moja opinia i będę się jej trzymał. Być może przesadzam. Tak to już ze mną bywa.

  3. Wimmer:

    28 Jul 2009 @ 20:15

    “Czasem biję ludzi, no ale tak to już ze mną jest” – no, coś mi tu nie gra.
    Anyway, doceniam samokrytykę, przyjmuję krytykę 🙂

  4. goto:

    28 Jul 2009 @ 20:28

    Nikogo nie biję. Po prostu wyrażam swoje opinie bez zbędnego owijana bawełnę, czy jej pochodne.

    Pozdrawiam!

  5. Szary:

    10 Aug 2009 @ 23:41

    “Po jaką cholerę ktoś najpierw wymyśla ograniczenie (nieracjonalne z jakiegokolwiek technicznego punktu widzenia), a potem tworzy obejście? Proszę, wytłumaczcie mi to! ”

    Sam nie używam Twittera, więc mogę się mylić, ale sądzę, że to jest tak: głównym założeniem jest to, by to był mikroblog. By ludzie tam wpisywali raz na kilka godzin krótkie notki o sobie – co robią, co myślą – i inni je czytali, by w ten sposób rosła więź. Stąd, trochę “na siłę” (aczkolwiek skutecznie) daje się im tylko te 140 znaków – w przeciwnym razie serwis mógłby się przekształcić w forum, pełne rozległych wpisów i złożonych idei, które po prostu nie są jego zamierzeniem – mogłyby odpychać część użytkowników, nie miałyby tego polotu “luzu” i “lekkości”. Stałyby się bowiem, miejscami domeny myślenia i intelektu, jakich już mamy mnóstwo, zamiast domenami emocji i stosunków społecznych. Nie używam żadnego mikrobloga, ale podejrzewam, na podstawie ich obserwacji, że o to właśnie w nich chodzi. I moim zdaniem jest to bardzo dobry pomysł – z resztą skoro tak się spopularyzował to mówi samo za siebie.

    A obejście jest po to, żeby była możliwość, jeśli się ktoś uprze, by napisać dłuższy tekst. Ale oczywistym jest, że większość użytkowników nie będzie się męczyć by je stosować.

  6. goto:

    11 Aug 2009 @ 11:04

    Rozumiem ideę, ale wydaje mi się, że wartościową wypowiedź można przekazać tylko za pomocą wielu zdań pojedynczych i złożonych. 140 znakowego bełkotu skrótów nie można potraktować jako taką wypowiedź.

  7. Szary:

    11 Aug 2009 @ 22:36

    Ale co znaczy “wartościowa wypowiedź” ?

    Moim zdaniem to, co opisujesz, to – tak jak wcześniej pisałem – wypowiedź intelektualna, czyli odwołująca się do rozumu i do myślenia. Do rozważań na jakiś temat. Do ustalania faktów.

    Śmiem twierdzić, że w mikroblogach chodzi o coś innego – o wypowiedź odwołującą się do emocji, odczuć, zachowań społecznych, skojarzeń, wieloznaczności itp. Taka “wypowiedź” też jest “wartościowa”, tylko jest “wypowiedzią” (a raczej – informacją) zupełnie innego typu.

    W realnym życiu taką “informacją” jest po prostu mina, czy postawa ciała, a, że internet to domena głównie słowa pisanego, mikroblogi próbują – moim zdaniem – przekazywać właśnie tego typu informcje za pomocą słów. I stąd wymaganie krótkiego komunikatu, który się do tego bardziej nadaje. I jest to moim zdaniem bardzo ciekawe podejście.

  8. goto:

    12 Aug 2009 @ 09:45

    Ok, ale to można sprowadzić do prostej analogii: twitter to są po prostu opisy gadu-gadu z historią i możliwością odpowiedzi (skomentowania). Po godzinie takie wypowiedzi stają się nieaktualne. Do tego trzeba śledzić wszystko od początku, żeby zrozumieć o co w ogóle chodzi.

    Wpis na blogu zostaje, daje się go wyszukać i zachowuje swój sens (zazwyczaj). Ok, jak ktoś nie ma zupełnie co robić z czasem to może się bawić w ćwierkanie. Stąd ludzie biorą czas na takie pierdoły?

  9. Szary:

    13 Aug 2009 @ 01:37

    Tylko, że gadu-gadu jest znacznie mniej “otwarte” niż twitter – w którym łatwiej nawiązać nowe znajomości, wyszukiwać i poznawać osoby, właśnie przez to, że ich wiadomości się zapisują w ogólnodostępnym miejscu. Przez to twitter to portal społecznościowy, a gg tylko komunikator (choć oczywiście ten też ewoluuje w stronę portalów społecznościowych).

    Nie trzeba śledzić od początku, bo właśnie nie sens, logika, konsekwencja się tu liczą, a odczucie, wrażenie i “chwila”. Jak ktoś bardzo chce, może śledzić historię, ale sądzę, że założeniem takiego mikrobloga jest raczej “tu i teraz” (z dokładnością do kilku godzin).

    Każdy ma w ciągu tygodnia / miesiąca / roku takie chwile, gdy “nie ma co robić z czasem” – tj. mógłby go wykorzystać efektywniej, ale woli go “zmarnować” na coś innego. A taki mikroblog ma być po prostu formą aktywności społecznej. Dla jednych to zmarnowanie, dla innych cenne wykorzystanie czasu 🙂

  10. andel:

    7 May 2011 @ 16:28

    Twiter to kolejne g… z Fuckbookiem w szeregu.
    Dziwię się, że są ludzie którym się aż tak chce dzielić przed innymi jakimiś spostrzeżeniami dłubiąc w komórce.

RSS komentarzy · adres TrackBack

Odpowiedz