Dzisiaj chciałbym pokazać ogólnie zasadę działania i interfejs Wave. Robienie tego za pomocą screenów nie miałoby sensu, więc zrobiłem 10 minutowy film, którym staram się zachęcić do Wave. Nie ma w nim co prawda nic odkrywczego, ale warto zobaczyć chociażby dla zapoznania się z działaniem robotów w Wave.
Najlepiej kliknąć w film, gdyż jest on dostępny w wersji HD, na której widać wszystkie szczegóły.
Na blogu Google pojawił się dzisiaj film ze spotkania developerów Wave z końca lipca. Podczas spotkania pojawia się wypowiedź Larsa Rasmussena, w której przedstawia plan na najbliższą przyszłość dotyczącą Google Wave.
Magiczną datą będzie 30 września, kiedy to aplikacja zostanie przeniesiona z developerskiego adresu (http://wavesandbox.com/) na docelowy http://wave.google.com. Samo przeniesienie ma być przy tym oznaczeniem rozwoju platformy z fazy alpha do beta. Nie będzie to jednak jeszcze publiczna beta. W tej chwili dostęp do Wave ma kilkanaście tysięcy osób. Od 30 września Google planuje rozszerzyć tę pulę do 100 000 osób.
Lars Rasmussen wymienia trzy ważne kroki, które zostaną poczynione w ramach przechodzenia do wersji beta:
Prędkość. W tej chwili rzeczywiście Wave pracuje powoli. Wynika to z faktu, że do tej pory nie optymalizowano kodu pod tym kątem.
Niezawodność. W tej chwili podczas zwykłego użytkowania zdążają się błędy i restart interfejsu.
Usability (sorry, ale nie ma sensownego odpowiednika po polsku). W tej chwili pewne funkcje interfejsu są nieintuicyjne, albo ich działania mocno odbiega od oczekiwanego.
Nie wiadomo kiedy planowane jest otwarte udostępnienia Wave. Nie wiadomo również na jakiej zasadzie się to odbędzie: być może zostanie wykorzystany system z wczesnego Gmail – zaproszenia. Nie ma się co dziwić Googlowi, że nie chcą mówić otwarcie o datach. Jak ognia chcą unikać błędów powszechnie popełnianych przez inne firmy, które zapowiadają premierę nowego produktu, a następnie przekładają ją miesiącami a czasem i latami w przód.
Jak napisałem rano dostałem dostęp do oczekiwanej usługi Google Wave w wersji dla developerów. Pobawiłem się trochę całym tym systemem i nabrałem przekonania, że “zabawa” to dobre słowo do opisu tego narzędzia. Zacząłem wątpić w rzeczywisty sens korzystania z niego. Nie chodzi mi oczywiście tutaj o fakt, iż wersja z które korzystam ma dużo błędów, i nie zawsze działa tak jak tego oczekuję.
Google w swojej cudownej prezentacji z maja wyjaśniał skąd wziął się pomysł ma Wave. Powiedzieli bardzo mądrą rzecz: żeby zrobić coś nowego i innowacyjnego trzeba na chwilę zapomnieć o tym co już osiągnęliśmy, żeby nas nie ograniczało. Wave miał być platformą (i protokołem) komunikacyjnym nowocześniejszym niż e-mail czy komunikatory. Jest nowocześniejszy – ale to nie wystarczy. Wydaje mi się, że o e-mail zapomnieli sobie na koniec przypomnieć.
Wave okazuje się być systemem bardzo autonomicznym – nie jest kompatybilny z tym co do tej pory znamy (ktoś zaraz powie, że przecież jest to otwarta platforma i można napisać roboty – konektory. Można, ale to nie o to chodzi.). Już tłumaczę, gdzie widzę problem. Mimo rozwoju sieci przez wiele lat e-mail jest jedynym nośnikiem za pomocą którego można skomunikować dwóch dowolnych użytkowników. Z komunikatorów korzysta wielu internautów, ale z różnych (oczywiście nasi znajomi korzystają z tego co my itd). Moja wizja Wave była szersza – następca e-mail. Niestety nie ma tutaj nawet kompatybilności. Wave działa tylko pomiędzy użytkownikami posiadającymi konto w Wave. Do konta developerskiego, które dostałem przypisane jest zwykłe (no prawie – różnica polega na tym że ma 25 GB pojemności) konto gmail do obsługi poczty. Jeżeli Google nie będzie w stanie dokonać integracji Wave z tradycyjnym e-mail – usługa ta nie będzie przełomowa – a na taką była kreowana.
Współpraca wewnątrz grupy posiadającej Wave zdaje się być cudowna (chociaż już przy 2 osobach czasami staje się chaotyczna), ale nie wiem czy to za mało. Dużo z pokazanych na prezentacji zastosowań to gadżety i zabawki. Obawiam się, że Wave skończy jako kolejny komunikator (warto zauważyć, że wyłącznie tekstowo – graficzny). I tu znów jest problem – technologiczne zaawansowanie powoduje, że Wave jest trudny do implementacji dla urządzeń przenośnych. A w dzisiejszych czasach trend jest zdecydowanie ku mobilności. Spróbowałem uruchomić Wave w przeglądarce w iPod Touch (czyli w iPhonie) i swoim BlackBerry – w obydwu przypadkach fiasko (a iPod wymagał resetu).
Być może przesadzam i się mylę. Do dzisiaj wierzyłem w przełom. Od dzisiaj mam wątpliwości.
Warto przy okazji zauważyć, że udostępniana dziś wersja nie różni się (przynajmniej na tyle na ile mogę porównać) od tej z prezentacji. Brakuje tych samych funkcji. Nie ma nic nowego.
Pierwsza wiadomość o projekcie Google pod nazwą Wave dotarła do mnie 28 maja 2009, czyli już dłuższy czas temu. Była to ponad godzinna prezentacja nowacyjnego systemu komunikacji w sieci. Tych, którzy do tej pory nie słyszeli o Wave gorąco zachęcam do poświęcenia 80 minut na zapoznanie się z prezentacją Google.
Od tamtej pory trwało oczekiwanie: kiedy będę mógł się do tego systemu dorwać osobiście i przetestować czy to rzeczywiście działa. Oficjalna premiera publicznej bety planowana jest na jesień tego roku (czyli już niedługo – u mnie powoli zaczynają spadać liście). Google przygotował jednak możliwość wcześniejszych testów. Należało się zarejestrować na specjalnej stronie (tłumacząc bezpośrednio: “poprosić o dostęp do piaskownicy Wave”) i czekać na reakcje Google. Zarejestrowałem się na początku czerwca i drugi raz w połowie lipca (na inne konto, żeby spróbować szczęścia jeszcze raz). Dziś w nocy dostałem informacje, że moja prośba została pozytywnie rozpatrzona i mogę zakładać konto: WYPAS!
Zakładając dwa konta otrzymałem w rzeczywistości 4 (konta są podwójne, dzięki czemu można samemu testować swoje rozwiązania).
Muszę przyznać, że na pierwszy rzut oka okazało się, że system nie jest jeszcze tak genialny jak się spodziewałem. Ma sporo niedoróbek, a opanowanie jego obsługi zajmuje trochę czasu. Można to wszystko zrozumieć – przecież to wersja developer preview.
Więcej o systemie, jego zaletach i wadach wieczorem – muszę się trochę pobawić 🙂