goto 17 Nov 2009 @ 22:06
· Kategoria: Blackberry, Komputery - oprogramowanie, Ogólna
Dla nadania kontekstu przypomnę, że od ponad pół roku korzystam z telefonu komórkowego BlackBerry Bold. Jednym z atutów tego systemu jest fakt, że jest bardzo popularny w USA, dzięki czemu liczący się na rynku gracze pamiętają o tworzeniu swoich aplikacji również w wersji na BB. Mowa głównie o Google, które zapewnia pełną współpracę pomiędzy terminalem a usługami Google. Nie jest inaczej w przypadku aplikacji Google Maps, która bardzo dobrze współpracuje z wbudowanym w urządzenie GPS-em i systemem A-GPS. W aplikacji tej zintegrowana jest usługa Google Latitude, która w Polsce jest jeszcze mało znana.
Google Latitude przesyła informacje o naszym położeniu na serwer i umożliwia udostępnianie tej wiadomości znajomym (a bezpośrednio w programie widzimy na mapie swoich znajomych). Możemy udostępnić taką informację w swoim opisie w Google Talk (status automatycznie się uaktualnia) albo umieścić na mapie na swojej stronie. Dodatkowo Google może pamiętać nasze położenie, dzięki czemu możemy zobaczyć na mapie historię miejsc pobytu i wyeksportować do Google Earth.
Aby nie powodować nadmiernego zużycia baterii aplikacja nie używa GPS gdy jest uruchomiona w tle, tylko korzysta z A-GPS, czyli aproksymuje lokalizację na podstawie informacji o “widzianych” przez telefon nadajnikach GSM. Zwykle dokładność takiego określenia pozycji wynosi od kilkuset metrów do kliku kilometrów. Im więcej nadajników (miasto) tym informacja dokładniejsza.
Przechodząc do sedna sprawy: uruchomiłem wczoraj aplikację u siebie na wsi. Google Maps pokazało kropkę na mapie w prawie idealnym miejscu (+- 20 metrów) i napisało “Your location within 100 meters. Waiting for GPS”. Bez sygnałów z satelitów udało mu się określić “dokładną” pozycję. Krótki test pokazał, że stało się tak dzięki temu, że telefon był w tym czasie podłączony do prywatnego, domowego WiFi (stąd pewnie dokładność 100 metrów odpowiadająca zasięgowi WiFi). Pomyślałem, że dziwne i stwierdziłem że nie będę zawracał sobie tym głowy. Przyjechałem do Warszawy i powtórzyłem test. Bez WiFi lokalizacja jest z dokładnością rzędu 1000 metrów. Włączyłem WiFi i od razu osiągnąłem dokładność 100 metrów (bez GPS!), a kropka oznaczająca pozycję jest na mapie umieszczona w idealnym miejscu. I teraz pytanie: Skąd Google wie gdzie jest moje WiFi? Przyznam, że nie umiem udzielić odpowiedzi na to pytanie. Jestem świadomy, że Google wie o nas wszystkich dużo, ale czy czasami nie za dużo? Skąd oni biorą informacje (oba WiFi podłączone do neostrady w dwóch różnych województwach)?
Może ktoś umie udzielić odpowiedzi na to pytanie? Jeśli ktoś posiada Google Maps, niech spróbuje czy ma taki sam objaw.
Wykonałem “za ciosem” jeszcze jedną próbę: odpaliłem na iPod Touch podłączonym do WiFi Google Maps, ale program stwierdził, że nie potrafi znaleźć mojej lokalizacji.
Zapraszam do podzielenia się własnymi uwagami na ten temat.
adres |
goto 29 Aug 2009 @ 12:52
· Kategoria: Blackberry, Google Gmail, Ogólna
Blackberry jest urządzeniem, którego idea opiera się na ciągłym dostępie do potrzebnych w pracy informacji: e-mail, kontakty, kalendarz. Są to rzeczy, do których dostęp zapewnia każdy nowoczesny telefon. Blackberry rozszerza wspomniany dostęp do ciągłego utrzymywania aktualnych informacji po stronie urządzenia i serwera. E-mail pojawia się w urządzeniu od razu po pojawieniu się na serwerze (serwer wymusza przesłanie wiadomości – w zwykłym telefonie to on wymusza pobrania nowych wiadomości). Podobnie współdzielone są kontakty i kalendarz. Z poziomy Blackberry można wyszukiwać informacje we wszystkich wiadomościach znajdujących się na serwerze – nie tylko tych pobranych do urządzenia. E-mail, który przeczytamy na urządzeniu zostaje oznaczony jako przeczytany na serwerze. I tak dalej. Super funkcjonalność – prawda?
Jak zwykle istnieje tak zwana druga strona medalu. W praktyce nie jest już tak pięknie. Po pierwsze korzystanie z Blackberry wymaga wykupienia specjalnej usługi u operatora (np. w Plusie mam ją za 19 zł netto – w tym nielimitowany dostęp do sieci z poziomu urządzenia). Nie jest to jednak problem tak znaczący jak fakt, że istnieją dwa rodzaje usługi dostępu do informacji przez Blackberry. BIS i BES:
- BIS (Blackberry Internet Service) – usługa którą posiadam – przeznaczony do zastosowania prywatnego i w małych firmach, nie posiadających własnego serwera pocztowego (bądź specjalnego hostowanego). Można skonfigurować sobie do 10 kont e-mail (POP3 i IMAP), z których wiadomości będą pobierane co kilkanaście minut i przesyłane do urządzenia. Nie ma synchronizacji kontaktów, kalendarza, wiadomości przeczytanych itd. Jednym słowem bieda.
- BES (BlackBerry Enterprise Server) – przeznaczony dla dużych firm obsługujących pocztę przez Microsoft Exchange lub Lotus Domino. Wymaga specjalnego, drogiego oprogramowania na serwerze. W zamian zapewnia wszystkie udogodnienia, o których wspominałem wcześniej.
Wydawałoby się, że sprawa jest przegrana dla użytkowników indywidualnych nie mogących pozwolić sobie na usługę BES. Na szczęście na przeciw potrzebom wychodzi Google z usługą Gmail. Skonfigurowanie w ramach BIS dostępu do konta Gmail zapewnia od kliku dni (wcześniej nie była dostępna funkcjonalność zaznaczona pogrubieniem) dostęp do następujących funckji:
- Poczta dostarczana jest do urządzenia bez opóźnień.
- Poczta przeczytana na urządzeniu jest oznaczana jako przeczytana na serwerze.
- Poczta wysłana z urządzenia umieszczana jest w folderze wysłane na serwerze.
- Wiadomości na urządzeniu prezentowane są w postaci wątków.
- Wyszukiwanie z poziomu urządzenia wiadomości z serwera.
- Przenoszenie wiadomości do archiwum.
- Oznaczanie wiadomości gwiazdką.
- Oznaczanie wiadomości jako spam.
- Obsługa etykiet z poziomu urządzenia.
Jakby tego było mało pod zainstalowaniu na urządzeniu specjalnej wtyczki do systemu zyskujemy pełną synchronizację kontaktów pomiędzy Gmail a urządzeniem. Wtyczka pozwala również na synchronizację koalendarza z usługą Google Calendar.
Zdaję sobie sprawę, że większość z opisanych funkcji można używać za pomocą specjalnych programów na innych urządzeniach, ale dopiero ich połączenie z obsługą e-mail Push, gdzie e-maile przychodzą na urządzenie szybko jak smsy daje pełną swobodę działania. Dla mnie rewelacja. Mam nadzieję, że jacyś użytkownicy Blackberry potwierdzą moją opinię!
adres |
goto 26 Aug 2009 @ 19:52
· Kategoria: Blackberry, Komputery - sprzęt, Ogólna
Nie znam nikogo bez telefonu komórkowego, więc temat tych urządzeń musi być popularny. Uważam, że ludzi można podzielić na 3 grupy użytkowników komórek:
- Komórka to moja zabawka. Musi mieć wszystko. Musi być nowa i modna. Najlepiej iPhone.
- Komórka służy do dzwonienia. I to ma umieć robić. (kurcząca się grupa ludzi)
- Komórka to centrum mojej pracy i biznesu. E-mail, rozmowa, e-mail, rozmowa, e-mail – i tak w nieskończoność. (w tej grupie ja)
Miałem w życiu kilka różnych telefonów: głównie nokie. Były wśród nich lepsze i gorsze. Nigdy nie zależało mi na aparatach, odtwarzaczach muzyki, dzwonkach mp3 i innych tego typu cudach. Zawsze jednak na emailu. W związku z moim uzależnieniem od maila zacząłem wybierać telefony biznesowe. Była Nokie E51, a potem miała być nokia E90. Po drodze pojawił się jednak inny pomysł. Może należy kupić telefon producenta, który od zawsze produkuje wyłącznie “biznesowe” telefony. Blackberry. Strzał w dziesiątkę. Wybrałem model BOLD:
Właściwie telefon to nie jest do końca poprawna nazwa. Można mówić terminal, albo po prostu Blackbrerry. Odkąd używam, nie wyobrażam sobie jak można używać “zwykłego” telefonu do zastosowań biznesowych.
Wiem, że o Blackberry w Polsce słyszało niewiele osób, i że praktycznie nikt nie używa tego systemu. Szkoda, bo jest na prawdę cudowny system. Nie będę tutaj opisywał cech i zalet, bo takich opracowań jest w sieci mnóstwo. Chcę raczej zachęcić do zapoznania się z tym urządzeniem. Naprawdę warto.
adres |