Wpisy autora

Ile kosztuje gra w golfa?

Niektórzy wiedzą, że uważam golf za najatrakcyjniejszy sport “na rynku”, ze względu na prosty fakt – każdy może być dobrym graczem: chudy(a), gruby(a), niski(a), wyskoki(a) itd. Tak to tylko w szachach i brydżu.

Pole Golfowe

Przeciwnicy golfa mają dwa główne argumenty:

  • Golf jest dla starych
  • Golf jest dla bogatych

Po pierwsze wiek. Wycieczka na pole golfowe pokazuje, że przeciętny gracz jest w średnim wieku. Są też młodzi i są starzy. Nie wiem czemu tych w średnim wieku jest najwięcej. Podejrzewam, że kryję się za tym mit numer dwa. Koszt. Właśnie na temat kosztów związanych z grą chciałem napisać. Oczywiście możemy wydać dowolnie dużo na sprzęt. Na początek możemy wszystko wypożyczać. Możemy kupić tani zestaw: wystarczy 1000 zł. Oczywiście potrzebujemy instruktora, który nas nauczy golfa. Instruktorzy są drodzy, ale warto. Oczywiście musimy wydać trochę pieniędzy na egzamin na zieloną kartę (jest to forma uprawnienia wymagana do grania na polu golfowym). Są to jednak koszty jednorazowe (może oprócz instruktora, ale to jak kto lubi). Ile więc kosztuje regularna gra na polu? To zależy: czy gramy w weekend, czy jesteśmy studentem i gdzie gramy.

Pokusiłem się o małe porównanie kosztów gry na polskich polach golfowych:

  1. Amber Baltic Golf Club
  2. Binowo Park
  3. Sierra Golf Club
  4. Postołowo Golf Club
  5. Mazury Golf
  6. Bytkowo Golf Club
  7. Lisia Polana
  8. First Warsaw Golf Rajszew
  9. Golf Palace
  10. TOYA Golf
  11. Rosa Private Golf Club
  12. Kraków Valley Golf
  13. Sand Valley

Wykres poniżej przedstawia koszty rozegrania 18 dołków na poszczególnych polach:

Green Fee

Wykres poniżej przedstawia koszty rozegrania 18 dołków na poszczególnych polach dla studentów:

Student Green Fee

Jak widać student może mieć kilka godzin dobrej zabawy (z reguły 4-6 godzin) już za 75 złotych. Przyznacie, że to nie jest dużo. Skrupulatnie należałoby doliczyć, że prawdopodobnie w czasie takiej gry zgubimy kilkanaście piłek – to też trochę pieniędzy ale nadal.

Chciałbym tym tekstem namówić sceptyków do zastanowienia się nad golfem. Warto spróbować, bo to genialny sport, który można uprawiać zarówno samemu jak i w małej grupie. Kilka godzin na świeżym powietrzu nikomu nie zaszkodzi. Gdybym kogoś zainteresował zapraszam do komentowania – umówimy się i pogramy :).

| Komentarze (1)

Uzależnienie od…

No właśnie. Można by oczywiście domniemywać, że chodzi mi o uzależnienie od komputera, lub co jeszcze bardziej prawdopodobne od internetu. I coś w tym jest, ale problem jest jeszcze głębszy. Jesteśmy uzależnieni od prądu. Tak, takiego najzwyklejszego prądu w gniazdku.

W tej chwili nie ma u mnie prądu już od ponad godziny. W rejonowym oddziale Energa wiedzą że nie działa, ale nie mają pojęcia dlaczego.

I tak bez prądu życie zamiera. Nie działa dosłownie nic. Kurczak w piekarniku jeszcze nie gotowy, lodówka wytrzyma tylko ileś czasu, ciepłej wody nie ma, a żeby tego było mało na dworze pada deszcz. Na szczęście w laptopie mam 25% baterii co starczy mi na trochę ponad godzinę, a router bezprzewodowy jest na zasilaniu awaryjnym, które działa przez kilka godzin.

W związku z tym wszystkim taka refleksja: czy bylibyśmy w stanie przeżyć dzień bez prądu? Nie namawiam tu oczywiście nikogo do próbowania, bo jak widzę sam mam problem z przetrzymaniem jednej godziny.

Oczywiście można zająć się książką czy robótkami ręcznymi, ale cały czas pozostaje ten niepokój, że moglibyśmy pracować coś robić. Czy pliki nad którymi pracowaliśmy mają się dobrze po padzie zasilania komputera i tak dalej.

Ciekaw jestem jakie jest wasze zdanie?

Kończę bo włączyli prąd. Świat wraca do normy.

| Komentarze

W Allegro nie myślą

Witajcie,

Jak pewnie większość spośród Polskich internautów mam jakąś tam styczność z Allegro. Ostatnio wyłącznie jako kupujący, ale zdarzyło mi się kiedyś coś sprzedawać. Nie mam zielonego pojęcia kiedy to było, więc pewnie bardzo dawno. Sprzedawanie nie jest darmowe (w końcu muszą na czymś zarabiać), więc moje konto na allegro miało od bardzo dawna ujemne saldo. Całe -60 groszy. Prawie majątek. Dziś otrzymałem od Allegro e-mail:

(…)
Przypominamy, że na Twoim koncie istnieją nieuregulowane zobowiązania wobec Allegro.pl z tytułu opłat za wystawione aukcje. Saldo rachunku wynosi -0.60. Ponieważ od pewnego czasu nie prowadzisz sprzedaży z konta gozwei, prosimy o uregulowanie płatności do 2009-08-14.

Pamiętaj, że długotrwałe zaleganie z opłatami może spowodować brak dostępu do niektórych ważnych funkcji serwisu Allegro.pl, na przykład Programu Ochrony Kupujących.

Aby skorzystać z szybkiej wpłaty online lub wydrukować polecenie przelewu, przejdź do strony:Moje Allegro > Rachunki > Wpłać.

Wpłacając pieniądze w banku albo na poczcie, użyj poniższych danych odbiorcy:
(…)

Jakby nie było saldo jest ujemne, więc byłoby fair je spłacić. Zatem zalogowałem się na swoje konto, przeszedłem do odpowiedniej zakładki i zdecydowałem spłacić całą zaległość za pomocą przelewu błyskawicznego z mojego banku. Po kliknięciu “płacę!” otrzymałem komunikat:

W Allegro nie myślą!

Jak widać tą metodą się nie da. Mógłbym oczywiście zrobić przelew z banku – strać czas i (zależnie od banku i metody zlecenia) zapłacić opłatę (albo i nie, bo w niektórych bankach przelewy są za darmo). Jeszcze lepszym rozwiązaniem byłaby oczywiście wizyta na poczcie, gdzie opłata za przelew wynosi jedynie 3,50 zł.

Z takiego oto prostego powodu nie udało mi się zapłacić za usługi Allegro. Niestety ktoś w Allegro nie pomyślał.

| Komentarze

Jakim dziwnym jesteśmy narodem?

Pisząc poprzedni wpis dosłownie chwilę temu, odświeżyłem sobie na drugim monitorze Wirtualną Polskę. Zainteresował mnie nagłówek jednej wiadomości: Za “szczeniacki żart” w kościele dostała rok w zawieszeniu. Zaciekawiony o co chodzi (do tematyki kościoła zawsze podchodzę z dystansem – w końcu ateizm zobowiązuje ;p) przeczytałem co następuje:

Za przerobienie kościelnych napisów na obrazoburcze hasła 18-latka z Puław dostała rok pozbawienia wolności w zawieszeniu i grzywnę 400 zł. Dodatkowo wyrok wywieszono w sądzie i kościele – podaje “Dziennik Wschodni”.

W listopadzie ub. roku dziewczyna wraz z kolegą przerobiła flamastrem napis nad drzwiami do kościoła parafii pw. Matki Bożej Różańcowej w Puławach. Hasło “Żyj jak Maryja” stało się “Żryj jak Maryja”, a “Trwaj w wierze” – “Trwaj zwierze”.

Akcję dziewczyny i chłopaka zauważył świadek, który powiadomił straż miejską. Oficjalne doniesienie złożył ksiądz z parafii.

Teraz dziewczyna mówi, że to był “szczeniacki żart” i na pewno by go nie powtórzyła.

Sprawa kolegi skazanej dziewczyny, również oskarżonego o obrazę uczuć religijnych, jeszcze trwa.

W tym tygodniu ma się odbyć rozprawa, na której sąd zdecyduje, czy zamienić 18-latce grzywnę na prace społeczne.

Muszę przyznać, że lektura tego artykułu wywołała u mnie dwa symultaniczne odczucia: śmiech i zażenowanie. Nie tym co zrobiła ta dziewczyna, ale reakcją naszego społeczeństwa. Nie popieram jej zachowania bo sam jestm zwolennikiem porządku, ale kara pozbawienia wolności na rok za takie coś to zwyczajnie żenujący żart. Pijani kierowcy, złodzieje, i inni społecznie groźni przestępcy dostają mniejsze i mniej dotkliwe kary!

Innym faktem, który mnie zaciekawił jest użycie w artykule słowa “obrazoburczy”, co według słownika języka polskiego oznacza: “występowanie przeciwko powszechnie szanowanym wartościom” – to nie brzmi jak przestępstwo. Tutaj to się pewnie czepiam, ale ktoś kto pisał ten artykuł nie pomyślał dwa razy.

Jesteśmy chorym społeczeństwem, w którym ludzie boją się żartów z religii, boga i kościoła. Telewizja nie pokazuje programów o takiej tematyce bo boi się utraty częsci widowni. Muszę przyznać, że oglądając mój ulubiony serial (Simpsonów) zazdroszczę zawsze Amerykanom odwagi społecznej na żarty z polityków, kościoła, boga, religii i tym podobnych.

Homer w kościele

Nie wspomnę nawet o South Parku, znanego przez większość ludzi. Dlaczego tam się nie boją? To proste: oni są dojrzałym społeczeństwem, a my nie.

Nie chcę się więcej na ten temat rozpisywać i “promować” swojego podejścia. Moim celem jest zwrócenie uwagi na problem i zaproponowanie refleksji nad nim.

| Komentarze (3)

Twitter – co za badziew!

Witam wszystkich,

Od jakiegoś czasu nachodzi mnie ochota wyrażenia swojej negatywnej opinii na temat internetowego “hitu” ostatnich miesięcy. Tym razem chodzi mi o serwis Twitter.

Może jest to kwestia tego, że po prostu nie dociera do mnie idea mikroblogowania, lub faktu w jaki sposób zostało to wszystko wykonane. Być może ktoś z Was zechce mi wytłumaczyć o co chodzi i po co to jest?

Dosyć regularnie zaglądam na blog Pawła Wimmera, na którym można przeczytać ciekawe rzeczy i zszokowało mnie jak ten, dorosły i dojrzały człowiek, dostał fioła na punkcie Tweetera. Przez pewien okres czasu (właściwie do dziś) ponad połowa wpisów dotyczy kolejnych rozszerzeń, interfejsów, trików, narzędzi i programów wyłącznie dla Tweetera. Żenuje mnie to. Prawdopodobnie dlatego, że zwyczajnie nie rozumiem o co chodzi!

Największym szokiem dla mnie był opis metody (czy jak by to nazwać, nie wnikam), podziału wpisu (który w jak przystało na mikroblog ograniczony jest do bodajże 140 znaków) na kilka części, tak aby zmieścić dłuższą wiadomość. Przecież to jest czyste kretyństwo! Ja rozumiem, że w SMSach tak się robi, ale to dla tego że kiedyś wymyślono standard (jak na tamte czasy technologicznie optymalny), który zakładał ograniczenie. Po jaką cholerę ktoś najpierw wymyśla ograniczenie (nieracjonalne z jakiegokolwiek technicznego punktu widzenia), a potem tworzy obejście? Proszę, wytłumaczcie mi to!

Normalnie odwiedzając “hitowy” serwis internetowy liczę na to, że otworzy się szybki i płynnie oraz będzie czytelny i estetycznie. Ale nie Twitter. Otwiera się kilkadziesiąt sekund i nie ładuje potrzebnych elementów. Najlepiej wygląda jak nie załaduje arkusza stylów:

Twitter Pawła Wimmera

Nie chcę się dłużej pastwić nad tym serwisem, bo jest to pozbawione celu. Napisałem co chciałem od siebie przekazać. Będę zobowiązany, jeśli ktoś mi wytłumaczy jaki jest sens Twittera?

| Komentarze (10)

Termodynamika praktyczna – basen cz. 1

Geneza problemu

Problem, który za chwilę spróbuję sformułować zacząłem rozważać jakiś miesiąc przed rozpoczęciem sezonu letniego (już w tej chwili wiadomo, że okazał się on mało powalający w sensie nasłonecznienia i zakresu temperatur – cały czas mam nadzieję, że jeszcze będzie ciepło). Na moim podwórku stoi rozkładany, naziemny basen. Jest jak na tego typu konstrukcję bardzo duży bo mieści aż 30 metrów sześciennych wody (7,5 * 3,5 * 1,15 metra).

Jak wszyscy wiemy (z obserwacji / doświadczenia / szkoły) woda jest substancją o bardzo dużym cieple właściwym, co w praktyce oznacza, że potrzeba dużo energii, żeby wodę ogrzać oraz, że woda stygnie wolniej niż otoczenie (powietrze). Z tego faktu wynika problem, który chcę rozważać.

Problem

Ponieważ w tej chwili znane są mi już pewne triki (o których będę pisał) w kwestii temperatury wody basenowej sformułowanie problemu będzie inne niż początkowo zakładałem. Kilka miesięcy temu stawiałem następujący problem:

Znaleźć metodę pozwalającą na skuteczne ogrzanie wody przy minimalnym koszcie eksploatacyjnym

W tej chwili problem sformułuję następująco:

Znaleźć metodę pozwalającą na otrzymanie w basenie wody o możliwie wysokiej temperaturze przy minimalnym koszcie eksploatacyjnym

Możecie powiedzieć, że między tymi sformułowaniami nie ma wiele różnicy, ja jednak pewną dostrzegłem. Początkowo moje rozważania były czysto teoretyczne i poszukiwałem metody ogrzewania wody w basenie. W grę wchodziło kilka możliwości:

  • Ogrzewanie elektryczne – średni koszt zakupu sprzętu i ogromy koszt użytkowania wynikający z ilości potrzebnej energii (jednorazowe podgrzanie wody o 1 stopień to nawet 40 złotych)
  • Pompa ciepła – duży koszt na początku i nadal spory koszt użytkowania
  • Panele słoneczne – w przypadku paneli basenowych (a nie takich dedykowanych do instalacji domowych) koszt początkowy relatywnie mały i zerowy koszt eksploatacji. Wadą jest działanie w tylko w słoneczne dni i tylko przez część dnia.
  • Piec na paliwo stałe – podgrzewanie wody np. drewnem. W sumie się okazało że sporo trzeba zainwestować a wydajność grzania pozostała niewiadomą.

Gdy okazało się, że wszystkie te metody są kosztowne postanowiłem podejść do problemu inaczej – bardziej naukowo (tutaj przechodzimy od ogrzewania do trików). Zastanowiłem się w jaki sposób odbywa się transport energii pomiędzy basenem a resztą świata. Łatwo domyślić się, że energia jest przenoszona na kilka sposobów:

  • Przewodzenie i konwekcja – powodować dwustronny przepływ energii w zależności od relacji temperatury wody i otoczenia. Wielkość przepływu energii jest proporcjonalna do różnicy temperatury (woda – otoczenia). Stała tej proporcjonalności zawiera w sobie między innymi powierzchnię czynną, rodzaj (przewodność) bariery pomiędzy wodą a otoczeniem. Należy tutaj spodziewać się zależności wielkości przepływu energii o dodatkowych, trudno przewidywalnych i mierzalnych, parametrów takich jak prędkość wiatru czy wilgotność mająca wpływ na pojemność cieplną powietrza.
  • Promieniowanie – tak jak przewodzenie powoduje przepływ dodatni lub ujemny w zależności od temperatur wody i otoczenia. Wielkość tego przepływu jest proporcjonalna do różnicy czwartych potęg temperatury. Stała proporcjonalności zawiera głównie powierzchnię czynną i zdolność absorpcyjną.
  • Energia słoneczna – odpowiada jedynie za dostarczanie ciepła (w postaci promieniowania) do basenu poprzez wszystkie oświetlane powierzchnie. Jest to największe spośród rozpatrywanych źródeł energii. Niestety dokładne przewidywanie ilości energii dostarczanej przez słońce jest zadanie bardzo trudnym ze względu na zmienność zachmurzenia.
  • Parowanie – odpowiada wyłącznie za stratę energii cieplnej basenu. Jest funkcją temperatur wody i basenu, wilgotności i wiatru. Jest to wielkość o dużym znaczeniu dla modelu, której oszacowanie jest bardzo trudne ze względu na skomplikowaną zależność od parametrów szybkozmiennych i trudnych do przewidzenia (wiatr).

W przypadku każdego z tych przepływów trudno jest podać konkretne wartości ze względu na skomplikowanie zagadnienia (mnogość trudnych do określenia parametrów). Można szacować. Przewidywałem, że promieniowanie spowoduje w nocy utratę rzędu kilku kilowatów i że konwekcja jest mniej znacząca. Zysk powodowany przez słońce również łatwo szacować, bo znamy powierzchnię basenu i ilość energii dochodzącej ze słońca na metr kwadratowy (można znaleźć przybliżone wartości w literaturze). Największym problemem jest jednak parowanie. Nie miałem (nadal zresztą nie mam) pojęcia jak policzyć ilości energii traconej przez parowanie. Wybrałem do się więc do zakładu Fizyki Środowiska przy Instytucie Geofizyki UW zapytać czy znają rozwiązanie problemu parowania. Utwierdzono mnie tam w przekonaniu, że nie bardzo da się to policzyć. Zaproponowali pomiar doświadczalny.

Mimo braku możliwości dokładnego obliczenia wartości energii traconej na parowaniu, możemy szacować, że jest ona większa niż straty przez promieniowanie i przewodzenie. Pojawił się pomysł, żeby ograniczyć parowanie. Można to zrobić w bardzo prosty sposób. Wystarczy odizolować powierzchnię wody od powietrza folią. Zwykła folia zatonęłaby po pierwszym deszczu, dlatego zastosowałem folię bąbelkową, która pływa po wodzie skutecznie eliminując parowanie.

Po tym zabiegu temperatura wody w basenie wzrosła o kilka stopni w stosunku do basenu bez przykrycia. Trzy upalne dni pod rząd wystarczyły aby rozgrzać wodę do przyjemnych 29 stopni.

Nie poprzestałem jednak na tym zabiegu. Kolejnym krokiem, którego jeszcze nie zrobiłem jest obliczenie na podstawie pomiarów faktycznych wielkości strat i zysków energii. Mam już obszerny zestaw danych doświadczalnych (sam układ pomiarowy zasługuje na oddzielny artykuł) – temperatura wody i temperatura powietrza. Teraz na podstawie tych danych chcę wyznaczyć zależność straty ciepła w nocy (bez słońca) od różnicy temperatur: bez i z parowaniem. Jak poznam te wartości być może uda się zrobić symulację oszczędnego ogrzewania.

Jak tylko uda mi się obrobić dane doświadczalne podzielę się z wami wnioskami w kolejnym wpisie.

| Komentarze

Sprawdzamy czy działa LaTeX

Zainspirowany mailem, którego otrzymałem jakiś czas temu od Łukasza Nowickiego (wielkie dzięki za kontakt) postanowiłem opisać prostą metodę sprawdzenia czy kompilator latex działa poprawnie.

Zakładm przy tym, że na komputerze został zainstalowany pakiet z kompilatorem (w moim przypdaku jest to jak zwykle MiKTeX). Metoda sprawdzenia zadziała na wszystkich systemach winodws nowszych niż 2000, więc u każdego. Jeżeli chodzi o inne systemy operacyjne to niestety w tej chwili nie pomogę.

krok 1

Tworzymy na dysku katalog (u mnie c:\TEMP\latex\), w którym tworzymy jeden plik źródłowy (u mnie plik.tex), zawierający przykładowy, możliwie najprostszy dokument, np:

\documentclass{article}
\begin{document}
To jest dokument. $x=y$ oraz
$$y=x$$
\end{document}

krok 2

Uruchamiamy wiersz poleceń (klikamy na Start, wybieramy Uruchom, wpisujemy cmd i klikamy Ok). Na ekranie pojawi się piękne, czarne “dosowe” okienko. Przechodmimy do wcześniej utworzonego katalogu (nie piszę jak to zrobić, bo wierzę, że każdego uczyli tego w szkole – może się mylę). Powinno wyglądać to tak:

Problemy z LaTeX

krok 3 – przechodzimy do sprawdzenia czy działa LaTeX

W wierszu poleceń wpisujemy

latex plik.tex

i naciskamy enter. Jeśli wszystko jest ok na ekranie zobaczymy mniej więcej takie coś:

Problemy z Latex

W katalogu, na którym pracowaliśmy powinny pojawić się 3 dodatkowe pliki:

  • plik.aux – pomocniczy
  • plik.dvi – wynikowy
  • plik.log – zapis procesu kompilacji

krok 4 – co mogło pójść nie tak

najczęstszym problemem z jakim możemy się spotkać jest błędne zarejestrowanie LaTeX-a w systemie. W takim przypadku objaw byłby następujący (ponieważ u mnie jest ok, i nie chcę tego umyślnie psuć w przykładzie zamiast latex użyję nieistniejącego polecenia qlatex):

Problemy z LaTeX

krok 5 – rozwiązanie

Aby problem rozwiązać należy przekazać systemowi informacje gdzie ma poszukiwać plików wykonywalnych LaTeX-a. Otwieramy właściwości systemu (w zależności od systemu wygląda to różnie, ale sprowadza się do kliknięcia prawym klawiszem na mój komputer i wybrania właściwości) i przechodzimy na zakładkę zaawansowane:

Problemy z LaTeX

Następnie klikamy na “zmienne środowiskowe” (albo systemowe, nie jestem pewien jak to jest tłumaczone) i na liście zmiennych systemowych szukamy zmiennej Path:
Problemy z LaTeX

Klikamy na nią podwójnie i na początku pola “wartość zmiennej” dopisujemy (uwaga! DOPISUJEMY) ścieżkę do plików wykonywalnych LaTeX-a. U mnie jest to

C:\Program Files (x86)\MiKTeX 2.7\miktex\bin;

Teraz (być może po ponownym uruchomieniu komputera) LaTeX powinien działać prawidłowo. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to jedyny powód niedziałania kompilatora. Gdybyście takowe napotykali proszę o kontakt, będziemy szukać rozwiązań.

| Komentarze (6)

Kolejna wpadka Google

Czy mi się wydaje czy problemy z googlem pojawiają się ostatnio coraz częsciej?

Tym razem wszystkie usługi google działają tragicznie wolno… Ktoś odłączył googlowi łącza? Mam nadzieję że zaraz naprawią…

| Komentarze

Najlepsza kampania reklamowa roku!

Od samego początku (a zaczęło się już jakiś czas temu) wiedziałem o co chodzi i byłem pewien, że nie jest to przypadek.

A o co chodzi?

Z roku na rok komunia święta staje sie coraz większym marketingowym oszustwem, ale tegoroczne zagranie sieci sklepów Empik można spokojnie określić marketingowym mistrzostwem roku. Tylko bardzo naiwni uwierzą, że głośna oferta (dla niezorientowanych: empik sprzedaje prezenty komunijne, np. konsolę PS3 z papierową biblią w zestawie) Empiku jest błędem jakiegoś marketingowca czy sprzedawcy. Można śmiało powiedzieć, że człowiek, który ją wymyślił jest geniuszem swojego fachu! Opis promocji pojawił się we wszystkich liczących się telewzjach, rozgłośniach radiowych i gazetach. Nie sposób było o niej nie usłyszeć. I cała ta reklama całkowicie ZA DARMO

Smutne jest w tym wszystkim to, że wymienione media dały się na taki trik nabrać.

Chciałem przemilczeć tą “promocję”  (promocję sklepu a nie promocję na produkt), gdyż wydawało mi się sprawa przycichła sama z siebie… ALEŻ SKĄD… w sidłach Empiku dalej zaplątany jest portal tvn24.pl (czy telewizja TVN24 też to nie wiem bo nie oglądam), który dzisiaj dalej drążył tą “moralnie niepoprawną” (to nie jest moje zdanie), aczkolwiek marketingowo GENIALNĄ sprawę (link do artykułu).

goto

| Komentarze (1)

5 wishes about Gmail

Ten wpis jest w języku angielskim. Można go przeczytać tutaj.

« Nowsze wpisy - Starsze wpisy »